Ale standardowo, zacznijmy od początku. Zaczęło się niewinnie, od przygotowania wszystkich potrzebnych elementów. Potem auto zostało opuszczone na podnośniku, aby można było dostać się do komory od góry. Zamontowany został mechanizm wycieraczek, no niestety bez docisku. I tak pewnie wycieraczki zostaną użyte może z 2 razy w roku. Osłona została wypucowana i włożona na miejsce.
Super. Kolejny temat, który wymagał dostępu tym razem od spodu, to wybierak biegów. Dostał nowy zestaw naprawczy, w którym "siedzi" kulka, a od spodu nowe mocowanie, ze sztywną tuleją. Powinno się przyjemnie zmieniać biegi.
Przy okazji znalazł się zaginiony nosek! Musi tylko pojechać do malowania. Oby tylko nie odróżniał się kolorem od reszty.
Mała aktualizacja filtra oleju - po ostatnich przymiarkach okazało się, że dołączone w zestawie mocowanie jest... średniej jakości. Łatwo się wyginało, więc podczas jazdy byłoby kwestią czasu jego zniszczenie. Zrobione zostało lepsze, z tym samym rozstawem śrub, aby wykorzystać otwory które siłą rzeczy trzeba było wywiercić w podłużnicy i żeby nie generować kolejnych. We wspomniane otwory zostały wstawione gwinty, więc podstawę można będzie sobie do woli wkręcać i wykręcać.
I teraz niemiła niespodzianka - hamulce. Podczas próby założenia nowych kół, zwróciliśmy uwagę na hamulce. Pamiętam, że kłóciłem się z poprzednim ich autorem (no, może kłóciłem to za duże słowo, ale dopytywałem się), że skoro tarcze są nawiercane w jedną stronę, to po drugiej stronie auta powinny być w drugą stronę. Upierał się, że to nie ma znaczenia, bo w środku tarczy te "łopatki" chłodzące, nie wiem jak je nazwać, są na prosto. Nie są. Są ustawione tak, żeby przepływ powietrza był wraz z kierunkiem obrotu kół. Czyli jedna strona się chłodziła, druga mniej. W aucie drogowym pewnie nie odczuje się tego tak jak na torze, ale no jednak w krytycznej sytuacji, gdzie będzie po kilka ostrych hamowań już może to mieć znaczenie. Kolejna sprawa to przewody wkręcone w zaciski. Były tak kiepsko zrobione, że łamały się w palcach. Dosłownie było trzeba 4 razy przegiąć przewód lekko palcem i pękł. Brak słów. Wszystkie 4 koła mają ten sam problem. Zrobimy to od nowa, tym razem porządnie.
Druga sprawa, to koła same w sobie. JR dla tych felg oferuje do wyboru ET między 0 a 25. Mamy 25, czyli zostało zjechane 25 mm "mięsa". Jednak przy takim zebraniu materiału, w otworze centralnym zostało 9,5 mm. A kołnierz piasty przy tej tarczy, która jest założona, ma 13 mm. Musimy dać felgi do wyfrezowania od spodu rowka, żeby kołnierz miał gdzie wejść... Gdyby po prostu wyciąć dalej na wylot, to kapselek nie miałby się za co chwycić. Alternatywą byłoby delikatne zeszlifowanie kołnierza, ale wolę żeby felga się na nim opierała.
A teraz coś miłego dla oka. Trochę detali ze składania chłodnic, podłączania do nich węży. Sporo elementów wróciło z malowania proszkowego. Będą ładnie się komponować wraz z ocynkowanymi na złoto śrubkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.