Tak wyglądało miejsce mocowania za ucho alternatora. Przechodziła przez środek śruba. Najgorsze jest to, że grubość śruby wymagała rozwiercania ucha alternatora, co mocno je osłabiało.
Poprzedni alternator był założony na sztukę, zbyt słaby, byle wrócić do domu z Wrocławia (co się nie udało z innych powodów). Trzeba było i tak zaopatrzyć się więc w taki jak powinien być, 180A.
Łapa pojechała wraz z alternatorem do tokarza, żeby wykombinował taki sposób montażu, który nie będzie wymagał ingerencji w sam alternator w razie potrzeby jego wymiany
No i co... no w sumie tyle. Jak się okazuje dało się to zrobić dobrze od razu. No ale wiadomo jak jest. Łapa została jeszcze przeczyszczona a następnie zamontowania na silniku, co widać na zdjęciu tytułowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.