Jeśli przyjrzymy się z bliska, to wygięcie jest spore - przy środku prawie 2 mm. Jakim cudem nie było nieszczelności? No właśnie. Kto mówi, że nie było. Po dłuższej jeździe ciuchy śmierdziały mi spalinami. Sam nie rozumiem jak mogło mnie to nie zaniepokoić...
Druga sprawa, że zamiast normalnych uszczelek, kosztujących niewiele ponad 30 złotych za sztukę, dali grube, wycięte z nie wiadomo czego. Domyślam się, że to również miało zniwelować odkształcenie, ciężko mi znaleźć inne wytłumaczenie rzeźbienia ich, zwłaszcza że MGarage policzyło za nie 200 zł... No ale dobra, dość żali, idźmy dalej.
Flansze zostały splanowane na tokarce, w niektórych miejscach było trzeba poprawić spawy bo było tak mało, że po splanowaniu poznikały.
Na koniec postanowiłem spróbować czegoś fajniejszego niż zwykły bandaż termiczny. Tak więc stary bandaż, i tak poszarpany został ściągnięty.
Następnie zostały obite izolacją termiczną w RAK Garage. Efekt wygląda świetnie, pod izolacją i tak znajduje się wełna więc powinno to nawet lepiej trzymać temperaturę.
No i oczywiście te nieszczęsne uszczelki. To coś, co było założone wcześniej od razu poszło do śmietnika, więc będę się posiłkował zdjęciem z rozbiórki auta, ze stycznia 2023 roku. Jak widać, typowy przykład "jakoś, a nie jakość". Teraz, kiedy flansze są proste, mogą zostać założone normalne uszczelki.
Na razie jeszcze kolektory nie są założone, żeby mieć trochę łatwiejszy dostęp do rurek klimy, o których więcej niebawem, ale zostaną oczywiście przykręcone na nowe szpilki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.