Post trochę spóźniony, ale w końcu można powiedzieć, że startuje temat swapu. Długo zabierałem się do napisania choćby kilku słów na ten temat, mimo, że auto zostało odprowadzone do Tarnobrzegu już dawno. Po prostu po drodze wynikło niespodzianek (podyktowanych głównie zmianą jednostki, która ostatecznie trafi pod maskę Złotej) tak więc temat trochę się przeciągnął, ale wszystko wskazuje, że w styczniu zacznie się zabawa. Poniżej historia dochodzenia w bólach do wersji końcowej.
BMW spotyka Audi
Po długich poszukiwaniach, porównywaniach i wielu godzinach spędzonych na studiowaniu tematów na forach dyskusyjnych dotyczących swapów, a także po rozmowach przeprowadzonych z Groupe AIE, silnik jaki miał wylądować w E34 to ABZ z Audi A8 D2. Na wybór wpływ miała przede wszystkim bardzo niska cena samego silnika, gwarantująca łatwe i tanie naprawy w razie ewentualnych problemów w przyszłości, a także stosunek moc/cena. Jednostka ta dysponuje prawie 300 koniami, a planowane dołożenie turbo w przyszłości podwoiłoby tę wartość. Tak więc skoro sam silnik był już wybrany, w międzyczasie rozwiązywałem kwestie skrzyni biegów, przekazania napędu itd. Gdy wszystko zostało dogadane, Złota została załadowana na lawetę i pod koniec października pojechała pod Tarnobrzeg do warsztatu Groupe AIE.
A może... coś innego?
Tutaj następuje pewien zwrot akcji. Na miejscu zobaczyłem czekający sobie w kącie silnik LS1. Właściciel opowiedział, że przywiózł to inny klient, który chce wkładać ten silnik do E46. Ponoć miał kontakt z kimś, kto ściąga te silniki ze Stanów za całkiem nieduże pieniądze (8-9 tysięcy w porównaniu do średniej 15 tysięcy za to samo u nas w kraju). Właściciel warsztatu zaproponował, że może w takim razie zamówimy u tego człowieka taki sam silnik, będzie fajniejszy niż Audi. Początkowo odmówiłem, pamiętając jak długą drogę przeszedłem docierając w końcu do ABZa, zwłaszcza że też już kiedyś rozważałem silniki ze stajni General Motors, ale zrezygnowałem ze względów finansowych.
Tydzień dojrzewałem do tej decyzji, opór został przełamany dokładnie 7 dni później kiedy odwiedziłem wraz z dziewczyną targi Retro Motor Show w Poznaniu. Widok kilku pięknych amerykańskich wozów zrobił swoje i byłem już stracony.
No replacement for displacement
Oczywiście wiem, że LS1 to dużo nowsza konstrukcja i nie pochodzi z tamtych czasów, ale dalej trzyma się tradycji, tzn. ogromna pojemność i bardzo prosta konstrukcja (silniki te mają tylko jeden wałek rozrządu umieszczony w bloku, jak w poprzednikach sprzed kilkudziesięciu lat). Z LS1 jest tylko jeden problem - za sporo większe pieniądze oferuje tylko trochę więcej mocy, a dokładnie 350 KM. Zaczęło się więc kombinowanie. Może tak inne głowice? Przecież pasują od LS6, mają dużo lepsze przepływy. A jak silnik będzie rozbierany to może od razu zmienić tłoki z korbami? Są na eBayu zestawy do strokera na 383 ci czyli 6,3l. Poskładamy i będzie 450 KM.
Wszystko fajnie, ale niestety okazało się, że ten człowiek, który ściągał silnik dla klienta z E46 nie był zainteresowany dalszym importem. Z kolei LS1 w Polsce to ok. 15 tysięcy. Importując samemu jedną sztukę po doliczeniu wszystkich opłat i podatków wyjdziemy na tym jeszcze gorzej. Plus inne głowice i stroker kit i robi się 35 tysięcy...
No to co robić, wracać do ABZa? Nie, skoro narobiłem sobie już smaka, nie było odwrotu. Trzeba było zostać przy seryjnym LS1, co średnio mi się podobało.
Tricky LS
Ledwo zdążyłem zadzwonić do Groupe AIE, że zostajemy przy seryjnym LS1, a na Allegro pojawiło się coś co zwaliło mnie z nóg. Był to silnik LS2, który już w serii dysponuje mocą 404 KM, ale ten nie był seryjny. Miał założone głowice Trick Flow, które miały ponoć dawać ponad 500 KM. Znów napaliłem się jak szczerbaty na suchary, dzwoniłem do sprzedawcy i już gotów byłem jechać po silnik. Niestety silnik był goły, bez osprzętu. Na to szybko znalazło się rozwiązanie, bo na OLX pojawił się drugi LS2, uszkodzony (z którego korba ewakuowała się przez blok na światło dzienne) ale z kompletem osprzętu. Na szczęście powiedziałem o tym planie kilku osobom, które skutecznie wybiły mi pomysł z głowy - było tu coś podejrzanego.
Zacznijmy od ceny. Niby okazyjna jak za taki zestaw, bo 20 tysięcy. Wraz z uszkodzonym dawcą osprzętu za 4500 miałbym komplet za niecałe 25k. Ale skąd taka cena, skoro same głowice kosztują ponad 6000 za jedną? W dodatku silnik na allegro wystawiony był jako nowy, sprzedawca przez telefon też twierdził że jest nowy i pochodzi z nowego auta, które zostało podpalone. Co ciekawe, wspomniał też że oprócz głowic zmienione są też tłoki - ale nikt nie wie na jakie... Załóżmy, że była to okazja, ale sprzedający nie chciał dać żadnej gwarancji (silnik na palecie więc możliwości odpalenia brak), nawet żadnego dowodu zakupu. Nie było mowy o przelewie, chciał wyłącznie gotówkę. Nie mogłem nawet mieć aukcji jako zabezpieczenie, bo zaraz po moim telefonie zakończył aukcję, niby żeby nikt inny nie kupił, ale bez tego nie ma wsparcia z programu ochrony kupujących. Niestety mocno wyglądało to na przekręt. Tak więc po kilku dniach z zepsutym humorem i bolącym sercem znów wróciłem do planu na seryjny LS1...
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Tak więc przeglądałem dalej różne serwisy aukcyjne w poszukiwaniu LS1. I jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, pojawiło się coś co spowodowało, że zacząłem znów się zastanawiać. Był to LS3 z Camaro 2011, siedzący jeszcze w aucie. Zacząłem czytać o LS3 i stwierdziłem, że na początek seryjne 430 KM spokojnie mi wystarczy. Niestety po telefonie do sprzedawcy okazało się, że zaczął już rozbierać auto na części i silnik też wyjął i leży na palecie. Wkurzyłem się i zacząłem się już przyzwyczajać do myśli, że nie ma co liczyć na cud i trzeba zostać przy tym LS1. Czytając dalej, już bardziej z ciekawości, o LS3 ale i innych odmianach LSów trafiłem na człowieka, który miał na sprzedaż 2 sztuki LS3.
Po wymianie wielu maili i kilku rozmowach telefonicznych wiedziałem, że ma on duże pojęcie na temat tych silników. Zaproponował świetną cenę, więc dogadaliśmy się i zdecydowałem, że biorę silnik od niego. Co prawda silnik jest na stojaku i nie ma go jak odpalić, ale będzie na odbiór rozebrany, do wglądu, a będzie ze mną też Groupe AIE. Dostanę też normalną umowę i gwarancję rozruchową. Po przesłanych zdjęciach ze środka silnika widać, że na prawdę jest on w idealnym stanie. Panewki, wał, wszystko jest jak nowe.
Dodatkowo, ponieważ człowiek ten ma u siebie bardzo dużo rozmaitych części do amerykańców, biorę od niego również kolektor dolotowy FAST LSXR i przepustnicę o średnicy 102 mm, dzięki czemu uda się wycisnąć dodatkowe konie.
Czytając o LS3 zdziwiło mnie, że GM oferuje te silniki fabrycznie nowe, w aż trzech wariantach mocy - 430, 480 oraz 525 KM. Co ciekawe, różnią się tylko i wyłącznie wałkiem rozrządu oraz mapą. Tak więc do zakupów dołączyłem także wałek BTR Stage IV w komplecie ze sprężynami popychaczy, podobno najbardziej agresywny jaki istnieje do tego silnika (producent twierdzi, że z tym wałkiem silnik osiąga 570 KM - zobaczymy). Żeby włożyć silnik do E34 potrzebna jest jeszcze inna miska olejowa, ponieważ Corvette ma garb z tyłu, więc haczyłaby o sanki. Pasuje za to od Pontiaca GTO, z garbem z przodu.
Tym oto sposobem udało mi się znaleźć odpowiedni silnik, z którego liczę, że uda się uzyskać ponad 550 KM. I to w cenie niższej niż jakakolwiek wcześniejsza opcja (no może poza całkowicie seryjnym LS1). Już niebawem rozpocznie się operacja przeszczepu, brakuje już tylko wałka, który powinien przyjść ze Stanów w okolicach czwartku. Oby już teraz poszło bez przygód.
jak tam przekładka?
OdpowiedzUsuńOd momentu zmiany warsztatu bardzo dobrze i sprawnie :) Silnik siedzi w budzie, tylne zawieszenie zmienione pod duży wózek. Silnik spasowany ze skrzynią. Niebawem pierwsze odpalenie, następnie wyciąganie wszystkiego w celu pomalowania komory i bagażnika i znów składanie.
Usuń